niedziela, 12 stycznia 2020

Podsumowanie roku 2019


No i kolejny rok za nami. To jak zwykle świetna okazja, żeby - wstępnie - podsumować to, co się działo, zrobić wykaz najlepszych/najczęściej słuchanych płyt, powspominać najlepsze koncerty, powróżyć z fusów, która horda zrobi nam najlepiej w roku nadchodzącym i zreflektować się nad ogólną kondycją muzyki metalowej. Choć już teraz mogę powiedzieć - i nie będzie to chyba zaskoczeniem - że metal ma się lepiej niż kiedykolwiek!

Płyta roku.

I. MOJE ULUBIONE PŁYTY ROKU 2019

Sprostować trzeba dwie rzeczy. Raz, że uświadomiłem sobie niedawno, że robienie list "płyt roku" chwilę po jego zakończeniu lub wręcz jeszcze w trakcie, mija się z celem. Czas boleśnie obnaża niedoskonałość niektórych płyt, a innymi razy wręcz przeciwnie - sprawia, że dojrzewają jak wino. I jakbym teraz miał spojrzeć np. na rok 2014 czy 2015 to zupełnie inne albumy znalazły by się na szczycie - często te, które początkowo mnie odrzuciły. Inne z kolei, tak mocno katowane w okolicach premiery, teraz grzecznie grzeją tylko miejsce na półce. Dwa, że nie silę się na tworzenie obiektywnej listy "najlepszych" płyt. To raczej taka wypadkowa tego, czego najczęściej słuchałem - więc musi być dobre - i tego, w czym wyczuwam największą muzyczną wartość, definiowaną w sumie przez moje gusta. No więc jedziemy!

ESOTERIC - A Pyrrhic Existence

Bez zaskoczeń. Wiedziałem, że stanowisko płyty roku jest obsadzone już w momencie zapowiedzi "A Pyrrhic Existence" i chyba tylko pierdolnięcie meteorytu w Wyspy Brytyjskie mogłoby to zmienić. To zdecydowanie muzyka dla cierpliwych, ale wynagradzająca tę przeprawę przez pole minowe w każdym calu. Arcyciekawa podróż przez horror ludzkiej egzystencji. Jeśli - co nie będzie mnie dziwić - tzw. funeral doom nigdy ci nie podchodził, bo nuży cię przeciąganie kawałków do 30 minut dla zasady i spełnienia "gatunkowych konwenansów", to tutaj nie ma nic z tych rzeczy. Muzyka Esoteric żyje, oddycha, płynie przez nią krew. To, w jaki sposób ci goście piszą kawałki, determinuje ich czas trwania, a nie na odwrót. Mistrzostwo świata i przy okazji jedna z najlepszych pozycji w dyskografii zespołu.


BÖLZER - Lese Majesty

Gdyby decydowała liczba odsłuchów, to szwajcarski duet byłby zdecydowanie na samym szczycie. Względnie krótki czas trwania tej EPki sprzyja takiemu stanowi rzeczy, a przy okazji po raz kolejny potwierdza, że panowie czują się w tym formacie jak ryba w wodzie. Dostrzegam pewne wady tej muzyki, ale w obliczu radości, jaką czerpię z każdej sesji - nie mają one znaczenia. "Lese Majesty" to kontynuacja ścieżki obranej na debiucie, ale jeszcze potężniej, z jeszcze większym rozmachem i z dbałością o detale. Aranżacyjnie jest to bez dwóch zdań najlepszy materiał zespołu, a "Ave Fluvius! Danu be Praised!" to w tym momencie mój ulubiony ich utwór. Zaangażowanie, szczerość i pasja aż kipią z tej muzyki.


NOCTURNUS AD - Paradox

Najlepszy powrót w death metalu ever? Nie widzę kontrowersji w tym stwierdzeniu. To nie tylko niesamowicie sentymentalny album, totalnie nie należący do swoich czasów, ale zachowujący przy tym jakość praktycznie dorównującą ikonicznemu "The Key". Ta płyta brzmi, jakby została nagrana w 1992, po czym zespół wysłał ją w przestrzeń kosmiczną i po 27 latach sobie o niej przypomniał. Niesamowicie charakterystyczna rzecz, w stylu wykonywanym w zasadzie tylko przez Nocturnus właśnie. Kicz i nieporadność są nieodłącznymi elementami tej muzyki, a przy tym brzmi to bardziej autentycznie niż niejedno "lepsze muzycznie" deathmetalowe wydawnictwo.


Najlepszy powrót zza grobu(w tym przypadku - z orbity).

THE DEATHTRIP - Demon Solar Totem

Kapitalny hołd złożony norweskim klasykom. Tym razem uderza w bardziej uduchowione, mistyczne, skąpane w oparach szamańskiego uniesienia rejony. Bardzo klimatyczna, snująca się powoli niczym poranna mgła rzecz. Mniej oczywista niż debiut - za pierwszym razem odrzuca, ale mimo wszystko każe słuchać siebie dalej. A potem jest tylko lepiej i lepiej.

Moja recenzja - klik

EHDLER - Nordabetraktelse

Z kategorii albumów, które wzięły mnie z zaskoczenia, ten stoi zdecydowanie najwyżej. Najlepszy, klasyczny las roku 2019. Hipnotyzuje i wciąga jak diabli. A jednocześnie nie jest to jedynie zapętlenie dwóch riffów - jest tu miejsce na zmiany tempa, rockowe czy thrashowe wkręty, są i zaśpiewy w stylu Isengard. Cholernie angażujący album, który zostaje z człowiekiem na dłużej.

Moja recenzja - klik

Zwycięzca w kategorii "black metal".

BLUT AUS NORD - Hallucinogen

Najświeższa rzecz, jaka wyszła spod rąk francuskiego mistrza co najmniej od czasów "Cosmosophy". Vindsval zreflektował się chyba, że rytualne industriale się zaczynają trochę przejadać i nagrał rzecz z totalnie innej mańki. Niesamowicie lekki, przestrzenny i wręcz "niebiański" album, w dużej mierze instrumentalny. W tle chóry i zawodzenia. Dużo luzu, polotu, bezceremonialnego zasypywania rockowymi solówkami, które jednak nie burzy odbioru całości. A przy tym wciąż blackmetalowe struktury utworów. Czy jest to jakiś mega psychodeliczny album? No nie bardzo, kto spodziewał się takiego obrotu spraw, mógł się zawieść. Dużo tu zaś stanu, hmm, takiej euforii.

Moja recenzja - klik

BLOOD INCANTATION - Hidden History of the Human Race

Tu się nie będę rozwodził, bo o tej płycie powiedziano już bardzo dużo i nic ciekawego bym nie dodał. To już jest jeden ze współczesnych klasyków. Będzie się o tym albumie mówić w takim samym tonie jak o "Graves of the Archangels" czy "Nekropsalms".

Moja recenzja - klik

Na tym zamknę zestawienie pt. "najlepsi z najlepszych". Jest jednak duża szansa, że dołączą do niej płyty następujących hord: MORTIFERUM, DRASTUS, YELLOW EYES, ATARAXIE, HAGZISSA. To pozycje, których słuchałem jeszcze zdecydowanie za mało, ale widzę w nich spory potencjał i chce mi się do nich wracać i je badać.


Wszyscy się zachwycają, to co, mam być gorszy? Ale poważnie, obecność w niemal każdym podsumowaniu jest w pełni zasłużona.

II. SŁUCHANE Z PRZYJEMNOŚCIĄ, ALE DO NAJLEPSZYCH TROCHĘ BRAKUJE

To z kolei rzeczy, które na przestrzeni roku słuchałem z jakąś tam regularnością i generalnie mi się podobały, ale albo po prostu nie dorastają do pięt powyższym, albo kuleje nieco ich replay value i czuję, że niewiele już tam dla mnie zostało do odkrycia. Albo - jak np. w przypadku DsO - cholernie doceniam tę muzykę, ale to jednak nie do końca moja bajka i zawsze znajdę coś, czego chce mi się posłuchać bardziej.

MGŁA - Age of Excuse
DOOMBRINGER - Walpurgis Fires
DEUS MORTEM - Kosmicide
DEATHSPELL OMEGA - The Furnaces of Palingenesia
MAYHEM - Daemon
TEITANBLOOD - The Baneful Choir

Z tej listy najbardziej podoba mi się Mgła. "Age of Excuse" to najbardziej agresywny materiał zespołu od czasów EPek i być może najlepszy ich pełniak. Ciężko mi to ocenić, bo każda ich płyta jest po prostu bardzo równa, a jednocześnie żadna nie robi mi w dłuższej perspektywie totalnej sieki z mózgu. Tak samo jak w przypadku poprzedniej, po premierze zachwycałem się niesamowicie, a potem jednak okazywało się, że trochę nie chce mi się do tego wracać. Bardzo dobry jest też Doombringer, choć debiut - mimo, że znacznie mniej oryginalny - podobał mi się jednak bardziej i zawierał w sobie większe pokłady dynamiki. Mam wrażenie, że swój pełny potencjał panowie zrealizują dopiero na trójce. Teitanblood, choć całościowo pozostawia niedosyt, postanowiłem uwzględnić na liście, bo w tej kategorii mało jest naprawdę wyróżniającego się grania. A pomysłu na swoją muzykę nie mogę Hiszpanom odmówić.

III. ROZCZAROWANIA

Prawdziwych rozczarowań tak naprawdę nie mam, bo i oczekiwań nie było za wiele. Na początku myślałem, że The Deathtrip, ale co o tej płycie sądzę, już dobrze wiesz. Żadna z hord, na które prawdziwie czekałem, nie zawiodła. Może chciałbym, żeby Black Cilice nagrało lepszy album? Tomb Mold też popłynął w morze gatunkowego, lekko jałowego mielenia w stylu "meat and potatoes death metal", po całkiem zjawiskowej dwójce. Trójka Krypts ma miażdżące, zalatujące death/doomową klasyką momenty, całość jednak trochę się rozjeżdża i ginie w nawale nieco nieumiejętnego budowania atmosfery. Generalnie jednak nie boli mnie to praktycznie w ogóle.

IV. NAJLEPSZE KONCERTY

Na wielu nie byłem, więc ten paragraf trochę miją się z celem. Najmilej wspominam wrocławski Into the Abyss fest, na którym ZMIAŻDŻYŁ Primordial, zdewastował Godflesh i kurewsko miło zaskoczył Doombringer. Ponadto zniszczył mnie gig Immolation w Berlinie i niejako sprawił, że odkryłem ten zespół na nowo.

V. OCZEKIWANIA I MUZYCZNE POSTANOWIENIA NOWOROCZNE

  • Nowe płyty STARGAZER, AUTOPSY, DEAD CONGREGATION, ADVERSARIAL, SWALLOWED i pewnie o czymś jeszcze zapomniałem
  • Ulcerate nagrywa lepszy album niż miałkie "Shrines of Paralysis"
  • To niemożliwe, ale Incantation wydaje album choć zbliżony poziomem do "Vanquish in Vengeance"
  • Koncerty Esoteric, Evoken, Autopsy i Ved Buens Ende gdzieś w pobliżu
  • Uda mi się zobaczyć Mercyful Fate i Iron Maiden
  • Więcej czasu poświęcę poszczególnym materiałom, a mniej skupiać się będę na gonieniu króliczka i usilnym byciu "na bieżąco". Nie jest źle, ale zawsze może być lepiej
  • Słuchać mniej, ale bardziej aktywnie
  • Znowu będzie tak dużo zajebistych płyt!
No i to tyle. Zamknięty rok uważam w ogólnym rozrachunku za bardzo udany. Zachęcam do dyskusji i wymiany spostrzeżeń, a tymczasem hails! Oby 2020 był równie dobry(chociaż nie będzie, bo śmiem twierdzić, że w tym roku premiery nowego albumu Esoteric nie będzie, hehe).

Za wszystkie pominięte płyty przepraszam, za wszelkie grzechy żałuję.

1 komentarz:

  1. Z tej listy mam tylko Blood Incantation, ale podsunąłeś mi parę tytułów, które na pewno sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń