czwartek, 9 kwietnia 2020

Recenzja SERPENT NOIR - Death Clan OD

SERPENT NOIR to jedna z bardziej lubianych przeze mnie greckich hord. Zapewne jest tak dlatego, że stronią od klasycznego greckiego brzmienia - tj. flirtów z heavy metalem, sporej dawki charakterystycznej dla tego regionu melodyjności oraz hellenistycznego kultu bohatera. Doceniam tę szkołę black metalu, ale w końcowym rozrachunku: nie siedzi mi i tyle. Twórcy "Death Clan OD" zaś babrają się w okultyzmie, demonologii i zakazanych kultach, w które nie miałem okazji głębiej wsiąknąć (może to i dobrze). Te zainteresowania szczególnie odzwierciedlały się na poprzednim albumie zespołu "Erotomysticism", który uważam za jeden z najlepszych i najciekawszych materiałów ostatnich lat. A jak wygląda sprawa z najnowszym wypustem Greków?


Na pewno jest znacznie bardziej klasycznie i tradycyjnie. Podczas gdy poprzednia płyta skoncentrowana była na kreowaniu, nomen omen, mistycznej i rytualistycznej atmosfery przywodzącej na myśl starożytne obrzędy pradawnych cywilizacji, tak tutaj środek ciężkości przeniesiony został na riffy i dynamiczne kompozycje. Nie zrozumcie mnie źle - opary tego sugestywnego klimatu nadal unoszą się tu w powietrzu, ale nie aż w takim stopniu, a za jego kreowanie odpowiadają tym razem głównie gitarowe melodie. Zniknęły też ambientowe przerywniki, tym razem stanowiąc zaledwie intra bądź outra właściwych utworów. "Death Clan OD" to z pewnością materiał uproszczony, co niekoniecznie musi stanowić jego wadę. Po prostu panowie postanowili podkręcić tempo, postawić na sprawdzone black metalowe patenty, tu i ówdzie dorzucić riffy ze środkowego Darkthrone - wszystko to jednak bez zatracania swojej tożsamości. Ponownie bardzo silnym punktem są wokale - mamy tu i partie deklamowane, i tajemnicze inkantacje, szorstkie krzyki czy głębokie, kruszące mury growle. Spore zróżnicowanie w tej kwestii sprawia, że cały czas jest na czym zawiesić ucho, a utwory zyskują na narracyjności. Warto też wspomnieć, że w zamykającym album "Goeh Ra Reah: Garm Unchained" gościnnie zaśpiewał Thomas Karlsson, który użyczył swojego głosu i w jednym z utworów na "Erotomysticism". Podniosły ton i chóry w tle dobrze wpasowują się w konwencję zespołu.

Świetne są też solówki, mające co prawda ten posmak "greckości", lecz - dla mnie - w stopniu zjadliwym, a do tego nadającym utworom pewnego rozmachu, za które tak polubiłem poprzedni album. "Death Clan OD" ma dość krótki czas trwania i kończy się dokładnie w momencie, gdy mógłby już zacząć powoli nużyć. Same kompozycje też są dość równe i żadna w zasadzie nie odstaje od pozostałych - ja wyróżniłbym "Asmodeus..." oraz "Astaroth...", najbardziej stawiające na ten ezoteryczny aspekt muzyki SERPENT NOIR. W zasadzie nie mam do czego się przyczepić. Początkowe odsłuchy były nieco zniechęcające - album wydawał mi się "generyczny" i mogący zginąć w zalewie blackmetalowej przeciętności. A Grecy po prostu lekko zmienili środki wyrazu, postawili przede wszystkim na dobre riffy, nadal przemycając tu i ówdzie ten intrygujący i lekko orientalny klimat. Bardzo dobra płyta, której warto dać szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz